środa, 18 czerwca 2014

Potworna Oga

Zaczęło się od rzeczy magicznych. Kiedy rano moje dopiero co otwarte oczy zobaczyły krople wody na zewnętrznej powierzchni sypialni namiotu, postanowiłem użyć sił psychodelicznych. Zaśpiewałem sobie piosenkę McCartneya "Fixing a hole", która leci tak:

I'm fixing a hole where the rain gets in
And stops my mind from wandering
Where it will go

......

And it really doesn't matter if
I'm wrong I'm right
Where I belong I'm right
Where I belong
See the people standing there
Who disagree and never win
And wonder why they don't get in my door

Tyle, ile tu przytaczam, akurat pamiętam. Ale to wystarczy, żeby sobie melodię i tekst zapętlić i w ten sposób dobudzając się, zaklinać deszcz przez dłuuuugi czas (trzeba tylko gapić się ustawicznie w kropelki).

I co? I podziałało! Po wyjściu z namiotu miałem nad głową pogodowe cumulusucośtam i nawet słońcu udało się błysnąć kilka razy na dzień dobry. "No, no! Tylko się za bardzo nie nakręcaj! Jeszcze mi krwień z ud, ramion i karku nie zeszła!".
Tak tylko się z nim droczyłem, bo naprawdę to mi radość sprawiało tym błyskaniem.
Krople na sypialni okazały się dżdżem. Kani nie zauważyłem. Może w Japonii nie ma.
To tyle z mocy psychodelicznych.

Reszta poranka to koszarowa rutyna: wywalanie sakw, pakowanie namiotu, toaleeeeeeeeeeeta, pogawędka przy śniadaniu z zaspanym kolegą, foty obozowiska, i w drogę!

Droga zaś (miało być o potworach) okazała się potwornie piękna.


Potworna, ponieważ całe wschodnie wybrzeże Oga (pokonywaliśmy je z północy na południe) to mieszanina klifów z rybackimi wioskami położonymi przy plażach, co w przekroju podłużnym tej części trasy (ok 25 km) daje regularną sinusoidę o amplitudzie ok 100 m (choć zdarzyło się i 200 m).


Była to wyczerpująca składanka podjazdów i wspaniale chłodzących zjazdów. Tyle że pot lał się przez 90% czasu, a chłodzenie zajęło tylko 3%. Co z pozostałymi 7%, zapyta uważny czytelnik? Przeznaczaliśmy je na stanie i dyszenie!


Piękna, bo klify i piaszczyste plaże z małymi wioskami tworzyły niezapomniane krajobrazy. Do tego dochodziły zanurzone w wodzie całe kolonie postrzępionych skał, targanych bezskutecznie przez spienione fale. Widzieliśmy je zarówno z poziomu morza, jak i stu- i dwustumetrowych wysokości.


I znowu potworna, a raczej przygnębiająca, bo mijamy od czasu do czasu pamiątki prosperity i jednocześnie symbole stagnacji ekonomicznej.



Zmordowani dojechaliśmy do cypla, na którym wybrzeże zakręca na wschód, czyli dolnego dzyndzla ostrza topora orka. Byliśmy uprzedzeni, że tam czai się kolejne niebezpieczeństwo, ale lekceśmy to sobie ważyli. Otóż w tej części półwyspu z morza wychodzi Godzilla (gojira), którą wywołał do tablicy Marek F.!

Stanęliśmy na zaznaczonej na naszym przewodniku gps skalistej plaży i rozpoczęliśmy poszukiwania potwora. Zauważyłem, jak wędkarze kompletnie nieprzejmujący się potencjalnym atakiem monstrum, pokazują innym turystom jakąś skałę. Najpierw zaczaiłem się w odwodzie, żeby zobaczyć, czy tamci przeżyją. Kiedy zobaczyłem ich wracających i uśmiechniętych, zachęcony, odważnie wkroczyłem na obszar poszukiwań i badań.

Zbliżyłem się do skalistej formacji i.... hehehehehe! Przecież to jest ciasto kołaczowe, a nie jakiś potwór! A jeśli nawet potwór, to brutalnie potraktowany przez walec.


Nagle... Jak się nie odwróci w moją stronę! Jak nie warknie: a ty tu czego, białasie!!!
Zdążyłem jeszcze strzelić jej fotkę i dałem w długą, że mało butów nie pogubiłem!


Był to drugi wredny Japończyk spotkany w ciągu 1,5 miesiąca. Reszta się nadaje do współżycia. :)

Pojechaliśmy dalej wzdłuż południowego brzegu półwyspu, aż trafiliśmy na remont tunelu. Jeden tunel wyłączony z ruchu, a drugim samochody jadą w kierunku odwrotnym do naszego. Znak przed tunelem zaprasza nas na objazd o długości 30 km przez góry. O nie! Puszczamy się pod prąd ścieżką oddzieloną plastikową barierką od przeciwnego ruchu.

Tu Krzysiek wjeżdża do tunelu.
A tu już za.
Przeżyliśmy! Zarobiliśmy kilkadziesiąt kilometrów i trochę kasy za niezapłacone mandaty. Ale w środku było trochę niemiło iść na czołówkę z dużymi ciężarówkami. Jazda rowerem w ruchliwym tunelu to w ogóle jest hardcorowe przeżycie. Ryk silników samochodowych jest spotęgowany przez wielokrotne odbicia i mocno słyszalny od momentu, kiedy pojazd wjedzie do tunelu, aż do chwili, kiedy go opuści. Zdarzało się nawet w mało uczęszczanych tunelach (a mamy ich za sobą kilkadziesiąt), że wjeżdżający za naszymi plecami ryczący pojazd robił wrażenie, jakby zaraz miała przemknąć obok kolumna bolidów Formuły 1! Dreszcz i gęsia skórka! Po dłuższym czasie wyprzedzała nas ciężarówka wlokąca się kilka km/h szybciej od nas. Akustyczny potwór!

Po południu zajechaliśmy do MNE w Tennō. Potężny MOP. Toalety z muzyką Beethovena (!) do wyboru - w stylu zachodnim z fontanienką lub kucane. Każda kabina wyposażona w fotelik dla dziecka (w męskim!). Do tego onsen za 10 zł z salą relaksacyjną. Restauracje.


W jednej z nich spożywamy obiad - wieprzowina na ryżu z dodatkiem smażonych warzyw,


a potem idziemy w teren wybrać sobie miejsce na obóz. Jest w czym wybierać.


Ostatecznie rezerwujemy sobie uroczy półwysep.


Ale zanim się rozbijemy, czas na kąpiel we wrzątku i odpoczynek.


Dobranoc!


8 komentarzy:

  1. Trza bylo jej, tej Godzilli, po polsku nauragac, wtedy ona by podala tyly.
    Gdzie Wasza ulanska fantazja i duma narodowa? :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. I na Godzillę jakiś sposób by się znalazł :)) Rozumiem jednakże, że czas Was gonił, więc nie miało sensu bawić sie z nią w przepychanki, bo czekał na Was tunel - czyli kto wie, czy nie większy hardcore niż spotkanie z mitycznym potworem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pełno potworów w tej Japonii... A jak tam z komarami?

    OdpowiedzUsuń
  4. ...kąpiel we wrzątku??? Czyżby potrawka z Białaska na gorąco...

    OdpowiedzUsuń
  5. No pięknie, pięknie, ale te potworne tunele... Brr!

    Dobranoc. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Krajobrazowo mnie powaliło na kolana. Matulu, jak pięknie i egzotycznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Potwornie oryginalne te barierki przed i za tunelem! Czy ja widzę słoniki i żyrafki czy już zwidy jakieś mam??
    Potwornie fantastyczny półwysep na namiot! :D

    OdpowiedzUsuń